Satyra „Pijaństwo” powstała w oświeceniu. Jej autor – Ignacy Krasicki – w wielu utworach krytykował wady szlachty, które doprowadziły kraj do zniknięcia z mapy świata. Jedną z nich było nieumiarkowanie w piciu i wynikające z niego pieniactwo. Piosenka „W Polskę idziemy” została stworzona w 1970 roku. Wojciech Młynarski podobnie jak Krasicki wytyka w swojej twórczości przywary Polaków.
Teksty łączy przede wszystkim tematyka – przedstawienie poglądów związanych z pijaństwem. Obaj autorzy podobnie ustosunkowują się do tego zachowania. Zgodnie je potępiają nadając utworom charakter satyryczny i używając ironii i kontrastu.

Główną postacią wierszy jest przeciętny, statystyczny Polak. W satyrze rozmawia z drugim szlachcicem i przytacza fragment rozmowy z dwoma innymi, a w piosence mówi do grupy ludzi prawdopodobnie podobnym sobie. Bohater adresuje wypowiedź bezpośrednio do osób występujących w utworach i pośrednio do czytelnika.
U Krasickiego nadużywający trunków opowiada koledze o imieninach żony zakrapianych alkoholem. Następnego dnia z powodu bólu głowy, groźby niestrawności i gościnności upija się z gośćmi po raz drugi. Tym razem dochodzi do ożywionej dyskusji o patriotyzmie i polityce oraz na tym tle do bijatyki. Mając fatalne samopoczucie po dwudniowej libacji i ciosie butelką przyznaje, że pijaństwo to tylko „niezdrowie, zwady, grubijaństwo (…) nudności i guzy”. Jego znajomy zgadza się z nim i zachwala zalety trzeźwości: jasność umysłu, chęć do pracy, bogactwo, rozumne gospodarowanie, zdrowie i długi żywot.
W „W Polskę idziemy” podmiot ukazuje swoje szare, bezsensowne życie w tygodniu, kiedy w pracy leczy następstwa niedzielnych libacji i odpoczywa. Nie usatysfakcjonowany pożyciem małżeńskim i zatrudnieniem, znudzony i niedowartościowany ożywia się w dzień wolny po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu. Wtedy ma dobre samopoczucie, dodaje sobie animuszu, jest towarzyski i beztroski. Interesuje się problemami kraju i omawia je z innymi „patriotami”, którzy posiadają zapewne równie liczne blizny zdobyte w służbie ojczyzny.

Obaj bohaterowie zdają sobie sprawę z konsekwencji pijaństwa, ale mają zbyt słabą wolę i nie potrafią uczyć się na błędach, żeby wyrwać się z tego zaklętego kręgu. Pierwszy po przedstawieniu wad pijaństwa i zalet trzeźwości idzie napić się wódki, a drugi ma nadzieję, ż nie zabraknie mu niedzielnych przyjęć. Autorzy krytykują taką postawę – niekonsekwentnych pijaków i fałszywych obywateli, którzy szumnie dyskutują o ojczyźnie, a tak naprawdę nie robią dla niej nic.
Utwory różnią się głównie epoką i gatunkiem. Satyra jest gatunkiem synkretycznym, a piosenka lirycznym. W „Pijaństwie” spotykamy dialog z narracją, a u Młynarskiego wypowiada się bezpośrednio podmiot liryczny. Szlachcic wyznaje, że pije od okazji do okazji, którą były przykładowo imieniny żony i relacjonuje dwa dni z życia. Współczesny Polak ukazuje jak przebiega cała jego egzystencja z coniedzielnymi libacjami.
Krasicki używa siedemnastowiecznego, potocznego stylu. Język jest codzienny, ale nie zawiera kolokwializmów ani wulgaryzmów. Zdania są pełne i poprawnie zbudowane. Dzięki przerzutniom całość wypowiedzi wydaje się prozatorskim opowiadaniem. Język „W Polskę idziemy” również jest potoczny, ale współczesny. Zawiera liczne kolokwializmy („nam wszystko wisi”, „wolno goisz kaca”), a nawet wulgaryzmy i brutalizmy („w to głupie ryło”, „rubaszny czerep”, „psia nędza”). Zdania są przerywane, występują oderwane wyrazy wskazujące kiedy postać spożyła alkohol, wielokropki zachęcające do indywidualnych przemyśleń.

W „Pijaństwie” autor krytykuje takie zachowanie być może w nadziei „nawrócenia” kilku pijaków. Analizując bardziej współczesny nam tekst dochodzimy do wniosku, że nadużywanie trunków stało się jeszcze bardziej powszechne i częstsze. O ile szlachcic pił dla ugoszczenia przyjaciół czy uczczenia pamięci bliskich, to podmiot liryczny z piosenki zdradza wszelkie symptomy, że jest nałogowym alkoholikiem. Mimo iż utwory i bohaterowie mają więcej podobieństw, to różnice pokazują nam, że pijaństwo w narodzie polskim nie zanika, a wręcz przeciwnie – dąży do choroby społecznej. Być może ma na to wpływ sytuacja materialna postaci i styl życia. Nieskrępowany czterdziestosześciogodzinnym tygodniem pracy i mający stały dochód z wysiłku chłopów, szlachcic nie miał powodów do poczucia niedowartościowania i monotonii. Ponadto jego żona bardzo się o niego troszczyła. Jednak moim zdaniem nic nie usprawiedliwia braku odwagi cywilnej, stawienia czoła przeciwnościom życia i uciekania w alkohol z nierozwiązanymi problemami. W odniesieniu do czasów oświecenia pijaństwo nie jest już przywarą, ale chorobą społeczną.